piątek, 30 października 2015

A wszystko zaczęło się od Koguta...

Kraków. 
Praska. 
Kino Teatr Tęcza.
Konkurs teatralny.
Wygrywa Przedszkole nr. 67 - "Wieś".
Tak.
To my.


Miałam wtedy jakieś 4-5 lat, więc nie pamiętam wiele. W zasadzie pamiętam, że była Kura, drzewo orzecha i ja. Kogut. Ach.. byłam zacnym kogutem. Miałam fantastyczny, koguci ogon, dziób i pióra. Wszystko ręcznie zrobione przez mamę i siostrę. To była pierwsza świadoma główna rola. I z jakim sukcesem..

Widzę to przez mgłę... 10 miejsc pucharowych. My pierwsi i najmłodsi. 
Nie wiem jak opiekunki i Pani Reżyser nas ogarniała. Byliśmy pełni energii, ufni, nie baliśmy się sceny. Martwiliśmy się, czy po zajęciach będzie marchewka z groszkiem (wszyscy zrzucali mi na talerz groszek w zamian za marchewkę), czy może uwielbiany przez wszystkich schab z ziemniakami i sosem... Kremowy sos świetnie łączył się z ziemniakami dając nam pyszną maź, którą świetnie paćkało się kolegę obok. 

Czy teraz zaczynam wszystko od nowa? Może TO było ze mną cały czas? 
Nie wiem. 

Gdybym dalej ćwiczyła to, co wtedy robiliśmy w ramach zajęć, wspaniale bym tańczyła, grała całe życie i nie miała obaw, że jak zaśpiewam to pęknie szyba.
Zaczynam od nowa..ale TO cały czas jest ze mną.
    Jak guma we włosach.
 Jak błoto na glanach.
  Jak wodór w wodzie. 
Teraz przychodzi mi podjąć bardzo ważną decyzję. Podobno mam jeszcze czas, ale nie można tak mówić. Muszę się wciąż szkolić, uczyć. 
Wchodzę do salonu i mówię:
-Mamo, tato... chcę zostać aktorką.